środa, 16 stycznia 2013

Po pierwsze: nie oszukuj!

Jako wielka fanka facebooka spędzam sporo czasu przeglądając posty publikowane przez strony, które „lubię” oraz śledząc działania różnych podmiotów na tym polu. Nie traktuje jednak fb jako portalu towarzyskiego, a informacyjny. Jestem mianowicie fanką stron znacznej ilości serwisów informacyjnych, marek, produktów, które kupuje, odwiedzanych sklepów, czy stron związanych z zainteresowaniami. Codzienny przegląd tego co się dzieje na mojej tablicy jest uzupełnieniem powszedniej prasówki i dostarcza mi wielu danych na tematy, które mnie interesują.

Zdaję sobie sprawę, że informacje publikowane przez wszystkie obserwowane przeze mnie fanpage są mi udostępniane w sposób wybiórczy, ale ilość otrzymywanych informacji i tak jest znacznie większą niż gdybym miała sama ich poszukiwać.
Wśród ogromnego zbioru stron, których treści śledzę, sporą część zajmują sklepy i produkty. Właśnie na fanpage'u jednego z ulubionych sklepów trafiłam na konkurs, który zapoczątkował moje zainteresowanie tematem. Nie znaczy to, że był to pierwszy, w którym brałam udział, czy pierwszy, w którym wygrałam, ale ten po porostu zapoczątkował moje nowe hobby. Wcześniej zdarzało mi się czasem wysłać jakiś e-mail żeby wygrać bilety do kina czy teatru albo krem, zwykle z marnym skutkiem, bo zawsze był ktoś szybszy.
Ten konkurs był typowym konkursem „na lajki”, tzn. że wygrywała osoba, która zbierze najwięcej głosów wyrażanych w postaci kliknięcia „lubię to” przy wypowiedzi uczestnika. Obecnie nie biorę udziału w takich konkursach, bo ich organizowanie i przebieg to wielka pomyłka, która kończy się wygraną jednej z osób ze sporej grupy, która zajmuje się tylko nabijaniem sobie nawzajem głosów. Czasem określam te osoby mianem „mafii konkursowej”.

Wracając do opisu przełomowego dla mnie konkursu, warto wyjaśnić dlaczego przykuł moją uwagę skoro zwykle omijałam tego typu zabawy szerokim łukiem. W tym wypadku chodziło o nagrodę i nie był to wcale żaden drogi gadżet elektroniczny, tylko walizka z żetonami do pokera. Sama w pokera raczej słabo sobie radzę, ale mąż lubi pograć, więc postanowiłam wygrać walizkę dla niego. Konkurs polegał na napisaniu do czego można by użyć żetonów poza grą w pokera. Z dzisiejszej perspektywy stwierdzam, że moja wypowiedź nie była najgorsza, ale nie należała też do najbardziej kreatywnych. Jednak treść wypowiedzi nie miała w tym wypadku znaczenia, bo jak to bywa w konkursach gdzie głosują użytkownicy facebooka (czy po prostu internauci) liczy się ilość znajomych i ich podatność na żebranie o głosy.
Początkowo prosiłam o głosy w prywatnych wiadomościach znajomych, którzy od czasu do czasu też lubią zagrać w pokera. Oczywiście okazało się to niewystarczające i po długich wahaniach zorganizowałam wydarzenie na facebooku i zaczęłam zapraszać resztę znajomych, którzy moim zdaniem mogliby zagłosować. Wahanie wynikało stąd, że nie przepadam za takimi akcjami i większość z nich mnie irytuje, chociaż i tak oddaje swój głos na znajomych. Za organizacją wydarzenia przemówił fakt, że do tej pory nie nękałam znajomych żebraniem, więc liczyłam, że ich to nie zirytuje. Część osób natychmiast zagłosowała, ale większość olała sprawę.
W tym momencie moją walką o pokerową walizkę zainteresował się mąż, który z zawodu jest programistą.
Informacja ta jest bardzo istotna w całej tej historii. Mąż zauważył, że jednej z osób głosy przyrastają lawinowo. Uznał, że jest to wynikiem jakiś nielegalnych ingerencji w mechanizm naliczania głosów. Sprawdził go i znalazł błąd pozwalający na dodawanie ich w dowolnej ilości na wybraną osobę. Postanowił przetestować znalezioną lukę i ponabijał mi głosów, tak abym znalazła się na 4 miejscu tj. poza podium. Po czym zawiadomił o problemie twórców aplikacji i organizatora konkursu. Osoby odpowiedzialne za aplikację szybko odpowiedziały i konsultując się z mężem załatały dziurę. Jednak niemożliwe było stwierdzenie, które głosy pochodzą z oszustwa. Organizator zawiadomił nas o przekazaniu informacji o błędzie twórców aplikacji i podziękował za zgłoszone uwagi.
W między czasie mąż nieopatrznie zasugerował na profilu organizatora, że podejrzewa daną osobę o oszustwo, co wywołało niemiłą przepychankę słowną. Konkurs się zakończył i pomimo moich, i męża uwag zgłaszanych do organizatora, że spora część głosów przy mojej wypowiedzi jest nieważna, zajęłam 3 miejsce, gdyż jedna z osób została usunięta (z innych powodów niż oszustwo). Organizator bynajmniej nie wspierał nieuczciwych zagrań, tylko brak możliwości odróżnienia głosów fałszywych od prawdziwych sprawiła, że niemiał podstaw do odebrania mi ich. W konkursach niejednokrotnie zdarzają się sytuacje, w których organizator wiedząc o oszustwie nie może usunąć uczestnika, gdyż  brak mu jednoznacznych dowodów, a samo przekonanie to za mało.

Koniec, końców na profilu marki zrezygnowałam z nagrody, za to mój mąż dostał nagrodę fair play od  organizatora i twórcy aplikacji.

I to był początek naszego hobby/obsesji/czy jak to nazwać.

Podsumowanie:
Działanie organizatora i twórców aplikacji należy nie wątpliwie ocenić na plus. Reagowali szybko, starli się łagodzić spory, tak aby nie posuły one zabawy uczestnikom.
Nagrody, którymi były produkty ze sklepu, były dobrze dobrane do marki i potencjalnych klientów, a ich wartość była dość atrakcyjna, by zachęcić do walki o nie.
Na minus oceniam wybór formy konkursy, czyli głosowania internautów, ale ocenę poszczególnych typów konkursów opiszę kiedy indziej, bo to temat rzeka, a już wystarczająco się rozpisałam. Wadą konkursu było też użycie nieszczelnej aplikacji, która nie pozwalała na weryfikację sztucznie nabijanych głosów.
Decydujące znaczenie dla oceny konkursu ma jednak zawsze zachowanie organizatora. Jeżeli jego działania będą sprawne i w odczuciu uczestników sprawiedliwie, to nawet największe błędy mogą nie zaważyć na opinii o organizatorze. Należy bowiem pamiętać, że każdy konkurs jest organizowany jako akcja promocyjna, mająca z założenia wpłynąć pozytywnie na wizerunek danej marki lub produktu.

x.o.x.o.

KG

1 komentarz: