wtorek, 16 kwietnia 2013

Po co komu regulamin?


Trochę mnie nie tu nie było, tzn. byłam, ale nie pisałam. Bynajmniej nie z lenistwa, porostu zbierałam materiały na kolejne wpisy, a właściwie to grałam w konkursach. Niestety z miernym skutkiem. Bywa...

Dziś będę hejtować nieprzestrzeganie regulaminów przez organizatorów konkursu. Regulamin to takie zasady, które ustanawia osoba organizująca konkurs, żeby mieć czym przeganiać przegranych po ogłoszeniu wyników. Z założenia dokument ten reguluje kto, komu, co i za co ma dać. Są to podstawowe elementy każdego regulaminu. Dobrze, żeby w takim dokumencie znalazły się też inne kwestie. W przypadku konkursów na glosy (na lajki), żeby zniechęcić zbieraczy można zawrzeć postanowienia o wykluczaniu osób nagabujących do głosowania. Przy konkursie na kreatywność warto w przybliżeniu określić kryteria jakimi będzie kierować się jury.

[Dygresja: teoretycznie konkursy na głosy to też konkursy na kreatywność, ale nie oszukujmy się. W praktyce mają tyle wspólnego z kreatywnością co łączenie kropek w zgadywankach dla dzieci, dlatego z pełną premedytacją mianem konkursów „na kreatywność” określam TYLKO te gdzie decyduje jury.]

Jak szczegółowy powinien być regulamin? Odpowiedź na to pytanie nasuwa się sama: bardzo szczegółowy. I jest to błędna odpowiedź, ale też poprawna (witamy w kobiecym umyśle).
Dokładność i szczegółowość jest wskazana przy kwestiach czysto formalnych. Przy określaniu czym jury będzie się kierować wybierając zwycięzcę lepiej zostawić, jak najwięcej luzu, stosując ogólniki w stylu: kreatywność, oryginalność czy związanie z tematem konkursu. Chociaż przegrani i ich poplecznicy nawet z takich ogólników potrafią wyciągnąć powody do przychrzanienia się do nagrodzonej pracy.
O ile nieprzestrzeganie regulaminu przez konkursowiczów jest wybaczalne to organizator musi się go trzymać, jak tonący brzytwy Ockhama (wygooglujcie co to, to będę mogła w opisie bloga dodać, że ma walor edukacyjny).

 A teraz podziwiajcie gościnne występy fana w rebusie (dzięki  Człowieku Esio :*):

piątek, 29 marca 2013

Nagrody: Czyli dlaczego nie należy rozdawać bonów do KCF wegetarianom

Konkurs nie powinien być akcją zorganizowaną w oderwaniu od marki, którą (przynajmniej w założeniu) ma promować. Niestety często organizatorzy zbierają przypadkowe elementy tworząc konkurs w żaden sposób niezwiązany z marką. Dzisiejsza pogadanka (a właściwie pisanka, pozostając w klimacie wielkanocnym) będzie oscylować wokół konkursu zorganizowanego przez jedną z największych sieci sklepów meblowych. 

Wiadomo, że jeżeli nie sprzedaje się żyletek, czy innych gadżetów dla dorosłych, to ostrej jatki na firmowej stronie na facebooku nie znajdziemy (chyba że kryzys się trafi).  Fanpage jest przecież miejscem gdzie ma być miło i przyjemnie, aż do porzygania. Prawda?
Niby tak, ale ja tam wymiotować nie lubię, nie wiem jak wy, więc przesłodzone stroneczki trochę mnie drażnią. Są fanpage, które ze swej istoty nie mogą być słodkie. Nikogo nie trzeba przekonywać, że na stronie gdzie zbierają się fani jakiejś marki whisky/whiskey nie ma co lukrować, tylko trzeba od czasu do czasu wrzucić jakieś cycki, najlepiej umorusane smarem. Na stronach okupowanych przez mniej wyrafinowanych fanów to nie przejdzie. Tam, gdzie królują zwykli Kowalscy, i przede wszystkim Kowalskie, ma być miło, ale czy musi być też mdło? Nie. I można temu zapobiec wprowadzając trochę humoru np. fajnego brand hero. Wszyscy znamy i kochamy ekipę z Tesco, z Heniem na czele. To jest przykład mistrzowskiego wykorzystania potencjału bohatera marki (bleh, jak ja nie lubię spolszczania pewnych określeń, ale nie chcę się powtarzać).

wtorek, 19 marca 2013

Konkursowicz: Dziś kocha, jutro nienawidzi - czyli słów kilka o stałości uczuć

Konkursowicze kochają marki, które organizują konkursy. Swoje uczucia przelewają w czerstwe, przesłodzone wierszyki, które jak przedwczorajsza drożdżówka ze szkolnego sklepiku mogą tylko zaszkodzić. Ich miłość widać w każdym poście umieszczanym na profilu marki, w każdym komentarzu, jaki dodają zachwycając się produktami. Uczucie to przepełnia ich i profil marki na facebooku tak bardzo, że przeciętny użytkownik nie może się nadziwić, jak wielu wiernych fanów ma marka. A potem następuje ogłoszenie wyników.  Te same osoby, które przed chwilą zasypywały dane produkty, czy usługi niezliczonymi komplementami zaczynają wylewać na nich pomyje w ilości zatrważającej.

W zeszłym roku dwie znane marki połączyły siły i zorganizowały wspólnie, z wielkim rozmachem konkurs. Akcja składała się z trzech kilkutygodniowych etapów. W każdym z nich kilkanaście osób wygrywało wartościowy sprzęt AGD jednej z tych marek. Warunkiem udziału w konkursie był zakup środków do czyszczenia tego sprzętu drugiego z organizatorów. Zadanie polegało na przesłaniu zdjęcia z krótkim opisem nawiązujących do hasła przewodniego. Interpretacja mogła być dowolna. Nagrody główne przyznawało jury. Dodatkowo w każdym tygodniu danego etapu rozdawano kilkanaście dorodniejszych sprzętów AGD. Otrzymywały je osoby wybrane przez jury z osób, które w danym tygodniu otrzymały najwyższą ilość głosów. Z uwagi na ilość i wartość nagród akcja cieszyła się ogromną popularnością, podobnie jak strona na facebooku stworzona specjalnie na potrzeby konkursu. Liczba zgłoszeń była ogromna, a poziom całkiem wysoki.  

poniedziałek, 11 marca 2013

Konkurs is coming!

Konkursy internetowe często przypominają drugi sezon „Gry o tron” – każdy walczy z każdym i nie wiesz komu kibicować (tzn. wiesz, że Karłowi, ale kurdupel walczy nie po tej stronie co trzeba). W konkursach walkę toczą pomiędzy sobą konkursowicze prześcigając się w sposobach wygrywania konkursów oraz konkursowicze z organizatorem, którego obwiniają o wszystko, począwszy od wyboru formy konkursu, przez sposób jego prowadzenia, po złą pogodę za oknem. Jeżeli organizator zdecyduje się na konkurs na głosu podniesie się wrzawa, że takie konkursy są bez sensu, bo i tak wygra ktoś ze zbieraczy. Z kolei konkursy, w których decyzję podejmuje jury skutkują krytyką wyboru zwycięzców i podawaniem pod wątpliwość uczciwości jego członków. Sytuacja wydaje się więc bez wyjścia. A jednak! W konkursie organizowanym przez podmiot związany z ubezpieczeniem udało się zadowolić prawie wszystkich malkontentów.


Był czas wakacji i konkurs bardzo dobrze wpisywał się w ten okres. Dotyczył podróży, a zadaniem polegało na kreatywnym przedstawieniu sposobu na pakowanie w formie zdjęcia i tekstu. Akcja ta wyróżniała się jednak tym, że połowa nagród była przydzielana przez jury, a połowa przez użytkowników facebooka. Ponieważ nagrody było sporo to i budżet na nie musiał być większy niż w przeciętnej akcji. Warto w tym miejscu podkreślić, że najczęściej największym wydatkiem przy organizacji konkursu nie są nagrody, a porządna aplikacja do jego przeprowadzenia. Swoją drogą powstała ostatnio ciekawa akcja na fb pod nazwą „Za biedni na konkurs?”. Ogólnie ją popieram, ale nie w 100%. Przy konkursach błyskawicznych nie byłabym taka surowa dla organizatorów, którzy nie korzystają z aplikacji.

Wracając do omawianej akcji, po wyborze formy konkursu (głosy + wybór jury) widać, że za konkursem stały osoby mające doświadczenie w tej dziedzinie, które na pewno przeżyły już swoje z konkursowiczami. Cała akcja była bardzo dobrze przeprowadzona. Przez cały czas organizator podsycał zainteresowanie i zachęcał do udziału, a w między czasie na tablicy pojawiały się porady dotyczące podróży i wakacji, w tym oczywiście wykupu stosownych ubezpieczeń.

czwartek, 28 lutego 2013

Typy konkursów cz. 5: Kreatywnie kreatywne



Czas na opis moich ulubionych konkursów tzw. „kreatywnych”, chociaż właściwie same te konkursy rzadko bywają kreatywne. Przymiotnik „kreatywny” w tych akcjach odnosi się raczej do  kryterium decydującego o przyznaniu nagrody. Konkursy promujące tę cechę polegają na wykonaniu zadania, najczęściej napisaniu tekstu, a ocenie podlega jego oryginalność. Oprócz tekstu organizator może zażyczyć sobie zdjęć, nagrań, obrazków czy innych magicznych sztuczek, wybór jest ograniczony tylko jego kreatywnością ;) 

W zależności od formy konkursu zgłoszenia można przesyłać przez specjalnie stworzoną aplikację, e-mail lub umieszczać w komentarzach (ta ostatnia możliwość pojawia się najczęściej przy tzw. konkursach błyskawicznych).

Wybierając tekst jako formę wykonania zadania konkursowego organizator powinien określić limit znaków z jakich może składać się wypowiedź, inaczej zaleje go lawina maszynopisów o wątpliwej jakości. Wielu uczestników konkursów ma ograniczany pokład pomysłów i decyduje się na rymowane formy wypowiedzi uważając je za coś nad wyraz nowatorskiego. Jak pisałam w poście Kreatywnym być organizatory, pisząc kolokwialnie, rzygają wierszykami. Mdłości jury zwiększa fakt, że wszystkie te rymowanki są mocno doprawione przesłodzonymi pochwałami marki organizującej konkurs. A jak to bywa ze słodyczami: co za dużo, to niezdrowo.

Kolejną pseudo kreatywną formą wypowiedzi jest pisanie tekstu tak, aby pierwsze lub ostatnie litery zdań (wersów) układały się w nazwę marki. Niektórzy konkursowicze wypracowali już swoje sposoby na wygrywanie konkursów. Jednym z takim trików jest umieszczanie w polu odpowiedzi zamiast teksty linku do materiału w innej formie np. filmiku lub zdjęcia. Stałym bywalcem takich konkursów była pani, która wygrywała konkursy filmikami, w których jej wypowiedź była przedstawiana na kartonach, które po kolei zmieniała przed kamerą. Inny konkursowicz, z zawodu grafik, wygrywał wrzucając linki do swoich kreacji tworzonych we fleshu. Organizatorzy często nabierają się na sztuczki w postaci linków uważając, że jest to wyjście poza ramy i wykazanie się najwyższą kreatywnością. Nagrodzenie takich osób zawsze wywołuje burzę osób, które grzecznie napisały tekst, jak wymagał tego zamysł konkursu. Następuje wojna, w której organizator próbuje przekonać, że nie zabraniał wrzucania linków i broni „nowatorskiego” podejścia zwycięzców. Inni uczestnicy uczynnie podsyłają mu linki do konkursów, w których te same osoby wygrały, w ten sam sposób i organizatorowi robi się głupio.

środa, 20 lutego 2013

Typy konkursów cz. 4: Zagrajmy!

Szykuje się kolejny długi wpis, tym razem będzie dotyczył konkursów organizowanych przy użyciu gier. Na osłodę dorzuciłam do niego komiks :D

Tak jak w świecie zwykłych gier komputerowych i tu można spotkać pełen przekrój, jednak kilka ich rodzajów jest najczęściej wybieranych przez organizatorów. Do wszystkich używa się specjalnych aplikacji tworzonych przez profesjonalne firmy (tak przynajmniej powinno być).

Organizatorzy często sięgają po gry typu memo, czyli odsłanianie par kart. Sposób punktowania w tych grach nie jest jednolity. O wygranej może decydować czas okrycia wszystkich par lub ilość ruchów. Czasem wprowadza się punktację zależną od tych dwóch czynników tzn. punkty są przyznawana za czas, i za liczbę ruchów (im mniej ruchów tym lepiej). W przypadku gier memo jest szczególnie ważne, aby aplikacja śmigała jak pewien struś ścigany przez kojota pięrdołę*. Co prawda i tak znajdą się malkontenci, którzy będą narzekać, że gra muli, a szansę na wygraną mają tylko ludzie ze sprzętem made by N.A.S.A. Niedopuszczalne jest jednakże, aby gra muliła na sprzęcie jaki przeciętnie posiadamy w domach. Zdarzyło mi się grać w memo, w której karty pokazywały mi się po ok. 20 sekundach od włączenia gry, i nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie to, że cenne sekundy upływały.

Mimo wszystko gry memo są całkiem przyjemną formą konkursów, zarówno dla uczestników, jak i dla organizatora. Cały fun znika, gdy pojawią się oszuści, a ci zjawią się na pewno. „Hakjer” zrobi swoje czary mary i coś tam podmieni w zaklęciu chroniącym aplikację, albo wykorzysta istniejące dziury, i bach jest na pierwszym miejscu! Twórcy aplikacji liczą się z tym i starają przygotowywać na wszystkie ingerencje, albo tworzą mechanizmy do ich wykrywania, ale jak w przypadku każdego programy jest to walka ze stugłową meduzą. Szerzej temat oszustów omówię poniżej, bo jak przy każdej grze będę chlapać na nich jadem to nigdy nie skończę tego posta. Odnośnie memo chciałabym jeszcze dodać, że w tego typu aplikacjach warto dobrze przemyśleć wybór par obrazków jakie mają się pokazywać uczestnikom. Nie powinny to być przypadkowe zdjęcia czy rysunki. Lepiej znaleźć coś, co jednoznacznie skojarzy się z marką: produkty, logo, czy brand heroes (czym są te ostatnie czytaj tutaj).

Na wybór grafiki należy też zwrócić szczególną uwagę w przypadku puzzli i wszelkich innych układanek. W tego typu grach wygrana też zależy od czasu wykonania zadania i liczby ruchów w jakich udało się to osiągnąć. Przy czym puzzle i układanki z przesuwanymi elementami dają jeszcze większe pole do wykorzystania przy eksponowaniu grafiki, gdyż w tym wypadku obrazek jest znacznie większy. Dobrym pomysłem byłoby stworzenie takiej układanki, w której rozwiązaniem byłby kupon zniżkowy. Byłaby to gra, w której każdy by wygrywał, łącznie z organizatorem.

Kolejny typ gier to takie, w których trzeba zdobyć jak najwięcej punktów w określonym czasie. Powyższy opis jest bardzo mało precyzyjny, co wynika z tego, że w tym miejscu chciałabym przedstawić kilka podobnych gier. Mogą one składać się z jednego dłuższego etapu albo kilku krótszym, w trakcie których należy poprzez wykonywanie określonych czynności zdobywać punkty. Czynności te mogą polegać na łapaniu lecących obiektów, ich niszczeniu (poprzez ciecie uderzanie, strzelanie, czy co tam przyniesie wyobraźnia autora). Wraz z upływem czasu zwiększa się szybkości spadania/pojawiania się obiektów, a tym samym ich ilość. Rozgrywka może się kończyć z upływem wyznaczonego czasu albo z chwilą utraty wszystkich żyć/szans. Te z kolei traci się np. poprzez niezłapanie któregoś z obiektów albo schwytanie jakiegoś, który powinno się omijać.

czwartek, 14 lutego 2013

(Nie)Walentynkowy post

Miałam nie pisać żadnych walentynkowych postów, ale już na facebooku się złamałam, więc co mi szkodzi i tu?
Oczywiście z okazji dnia zakochanych cała moja tablica ocieka serduszkami, kwiatkami itd. I tak powinno być: w Walentynki każdy fanpage wrzuca serduszka, w Tłusty Czwartek pączki, a w Wielkanoc jajka i zajączki.
Wszystko byłoby OK, gdyby nie jakość tego czym raczą nas strony marek. Ja rozumiem, że nie mogę wymagać dobrych zdjęć i grafiki od sklepu ze śrubkami pana Henia spod Pszczyny, ale od ogólnopolskiej sieci sklepów chyba tak? 
Jak ktoś ma wrzucać rysunek, który wygląda gorzej niż moja twórczość w paincie to lepiej niech sobie daruje, bo nie widzę sensu umieszczania serduszek, w których piksele biją po oczach.

Nie zawiódł mnie dziś chyba tylko wujek Google, który w subtelny sposób przypomina, że RUDY nawet dziś nie wyrwie;)

A poniżej przestroga czego nie wrzucać, czyli mój walentynkowy REBUS:

poniedziałek, 11 lutego 2013

Typy konkursów cz. 3: Polub, udostępnij i zaklaskaj jedną ręką

Dziś krótko, bo i temat prosty.

Na tapetę idą „konkursy”, w których w bardzo prosty sposób można wygrać miliony ajfonów. Jest to dość popularna forma tworzenia fanpage’y, odsprzedawanych później za monety na allegro. Akcje takie stanowią przykład jednej z form tworzenia farm fanów. Czym są owe twory zachęcam do lektury tekstu Wojciecha Kołakowskiego.
Schemat działania jest prosty: ktoś umieszcza zdjęcie oferowanej nagrody, zwykle bardzo atrakcyjnej, informując, że ten kto udostępni to zdjęcie, polubi je i fanpage, na którym je umieszczono weźmie udział w losowaniu prezentowanego skarbu. Czasem trzeba też dodać komentarz informujący o tym, że wykonało się wszystkie czynności lub po prostu wybrać kolor nagrody.

Nie, no super okazja już odpalam swojego fejsbuczka i klikam! Koniecznie chcę różowy!

Niestety w większości przypadków takie działania to naganna praktyka handlarzy farmami fanów. Osoby organizujące akcje tego typu zarabiają tworząc strony z dużą ilością polubień, a następnie je odsprzedają. Wykonanie wszystkich czynności wskazanych w zasadach „konkursu” ma na celu nabicie fanpage’owi punktów w magicznej księdze czarów zwanej edge rank.  Są też inne niecne cele wykorzystania zdobytej farmy fanów, ale ja ich do końca nie ogarniam.
W skutek wykorzystania mechanizmu udostępnień, polubień i komentarzy informacja o tej niesamowitej okazji rozchodzi się w niebywałym tempie i z każdą minutą zwiększa się liczba owiec na farmie. Skoro kolega udostępnił, to ja też mogę! Przy takim sposobie działania znika gdzieś poczucie odpowiedzialności za własną głupotę. Człowiek czuje się trochę mniej skretyniały, jeżeli 23 jego znajomych wcześniej udostępniło to zdjęcie. Prym wśród osób łapiących się na ten haczyk, wiedzie moja ulubiona grupa zbieraczy.

Bynajmniej nie chcę szydzić z osób, które nabierają się na tego typu praktyki. Apeluje tylko o odrobinę rozsądku. Nie wykluczam, że niektóre z tych konkursów są prawdziwe, zwłaszcza te które oferują drobniejsze nagrody w postaci kosmetyków, czy biżuterii. Autentyczne fanpage mogą wykorzystywać ten mechanizm do zdobycia nowych fanów, bądź zwiększenia aktywności obecnych. Taka forma działania wydaje mi się nie tyle nieetyczna, co może niewłaściwa. Chociaż, z drugiej strony, jak skromna dziewczyna robiąca własnoręcznie biżuterie może inaczej, tanim kosztem, rozpromować swoje wyroby?

Raz bodajże złapałam się na takie udostępnianie.

czwartek, 7 lutego 2013

Rebus na czwarteczek!

W wyniku porannych przemyśleń powstał ten o to rebus:



A oto przemyślenia: Czy jedzenie pączka z adwokatem podchodzi pod spożywanie alkoholu?

x.o.x.o.
KG

wtorek, 5 lutego 2013

Typy konkursów cz. 2: Błyskawiczne

 Dziś kolejna część typologii konkursów. Poprzedni post do najkrótszych nie należał, co wynikało z obszerności tematu. Nie został on jednak w pełni wyczerpany i pewnie nieraz jeszcze wrócę do głosowania i zbieraczy.

Ku mojemu zdziwieniu większym zainteresowaniem cieszą się moje popisy graficzne, niż słowne. Szczególny entuzjazm wzbudził ostatni rebus, żeby sprostać waszym oczekiwaniom dziś zamieszczę kolejny, ale dopiero na końcu, żebyście uprzejmie przebrnęli przez całość tekstu. Warto! Jeżeli nie dla rebusu to chociażby po to, żeby dowiedzieć się skąd się wzięło określenie „overlordowie facebookowi”.

Na tapetę pójdzie dziś kilka rodzajów konkursów o dość podobnych mechanizmach działania.
Na pierwszy ogień konkursy z serii „kto pierwszy ten wygrywa”. Nie trzeba się zagłębiać w żadne szczegółowe opisy, żeby zrozumieć, o co w nich chodzi. Najczęściej są to konkursy ekspresowe tj. takie gdzie rozwiązanie następuje w krótkim czasie (minut, godzin). Akcja jest często poprzedzona ostrzeżeniem organizatora o planowanym szybkim konkursie. Informacje o samym zamiarze przeprowadzenia takowego mają na celu zwiększenie zainteresowania, a tym samym zwiększenie ruchu na fanpage'u. Jeżeli w zajawce dotyczącej akcji podana zostanie tylko przybliżona godzina, to w okolicach jej wybicia można zaobserwować wzmożone zainteresowanie fanów profilem marki.

Zadanie konkursowe może przyjąć kilka postaci. Przede wszystkim nagroda może zostać przyznana pierwszej osobie, która umieści jakikolwiek komentarz pod wpisem z konkursem albo prawidłowo odpowie na zadane pytanie. Są one zwykle proste i wystarczy zapytać wujka Google albo cioci Wiki żeby poznać odpowiedź. Zadawanie takich pytań jest bez sensu. Po co kierować fanów, potencjalnych klientów na ogólnie dostępne strony? Lepiej zadać pytanie ściśle związane z marką i oferowanym produktem czy usługami. Najlepiej, aby odpowiedz była ukryta gdzieś na profilu albo stronie, tak aby uczestnik musiał trochę poszperać.
Innym zadaniem, jakie można postawić przed uczestnikami, to poszukiwanie zaginionych obiektów na stronie www organizatora. Fani mogą szukać konkretnego produktu, którego zdjęcie lub fragment zdjęcia im zaprezentowano, albo innych przedmiotów. Można też posłużyć maskotką albo logo firmy, które celowo zostaną umieszczone w nietypowym miejscu na stronie. Osobiście chciałabym zobaczyć konkurs w stylu „znajdź błąd na stronie”. Podejrzewam, że był by to strzał w kolano na miarę pytania „Czym was ostatnio zaskoczyliśmy?, a może nawet lepszy!

wtorek, 29 stycznia 2013

Typy konkursów cz. 1: Głosowanie


W poprzednich postach poświęcałam sporo uwagi na wyjaśnianie na czym polega specyfika różnych typów konkursów organizowanych na facebooku, bo akurat te są w centrum mojego zainteresowania. Dziś przedstawię jakie ich rodzaje występują w przyrodzie, aby w przyszłości móc bardziej skupiać się na konkretnych przypadkach. 
Ze względu na ilość przeprowadzanych akcji na facebooku i kreatywność organizatorów nie można stworzyć zamkniętej typologii konkursów. Można natomiast wskazać ich najpopularniejsze formy.
Na pierwszy ogień pójdą pogardzane przeze mnie konkursy „na lajki”. Ich mechanizm działania jest prosty uczestnicy zgłaszają swoje prace, a wyboru dokonują internauci, oddając głosy na te prace, które im się najbardziej podobają. To na użytkownikach spoczywa decyzja, który z filmików, tekstów czy zdjęć wygra. Internauci, reprezentujący pełen przekrój upodobań, będą przecież bardziej obiektywni niż kilkuosobowe jury, z być może bardzo zwichniętym poczuciem estetyki.

Prawda, że głosowanie to bardzo sprawiedliwa metoda?
NIE! Nie ma bardziej niesprawiedliwych konkursów niż te gdzie decyzje o wygranej oddaje się w ręce ludu. Dzieje się tak ponieważ osoby głosujące wskazują daną prace nie dlatego, że im się podobają, a dlatego, że poprosił ich o to autor. Przy czym prośba to raczej nieodpowiednie określenie dla sposobów zdobywania głosów przez wygrywających te konkursy.
Mechanizm działania takiej osoby jest dość prosty: po znalezieniu konkursu na głosy (najczęściej za pomocą specjalnych stron) dodaje ona swoją pracę, która na ogół nie powala kreatywnością czy jakością, ale nie można też powiedzieć, że jest beznadziejna. Tego typu zgłoszenia mieszczą się raczej w kategorii „przeciętne”. Zdarzają się oczywiście prace, które są wręcz genialne. Niestety, pojawiają się też zgłoszenia w ogóle nie związane z tematem konkursu, czy przygotowane na inny konkurs i odgrzane na potrzeby nowego. W teorii takie zgłoszenia nie powinny wygrywać. Jednak w typowym konkursie na głosy nagroda nie jest przyznawana za walory pracy, a za pewne specyficzne umiejętności uczestnika konkursy. I nie jest tu mowa o kreatywności autora pracy, czy wybitnym talencie do machania obiektywem, bądź pędzlem. O nie! Wygrywa ten to wykaże się wybitną upierdliwością i żebractwem.
Głosy zdobywa się bowiem poprzez nękanie znajomych. Odbywa się ono zwykle na dwóch frontach: wiadomości prywatne i własna tablica. Od czasu do czasu za pomocą utworzenia wydarzenia na facebooku. Jednak dla prawdziwego zbieracza głosów znajomi to za mało. Może on więc tworzyć fałszywe konta w celu oddawania z nich głosów na swoje prace. Profile takie nazywa się „fejkami”, od angielskiego słowa fake - udawać, fałszywy.  Jest to oczywiście sprzeczne z regulaminem  facebooka, jak i samych konkursów. Dlatego zbieracz korzysta z dobrodziejstwa jakie oferują fora i grupy tematyczne. Osoby startujące w konkursach na głosy skupiają się w stadach. Niektórzy idą krok dalej i zapraszają do znajomych innych zbieraczy, z którymi wymieniają się głosami.

Udział w  grupie konkursowiczów odbywa się na zasadzie wymiany: ty klikasz mi, a ja klikam tobie. Jest to najważniejsza zasada członkostwa. Jeżeli wrzuciłeś na stronie stada prośbę o głosy i ktoś w komentarzu zostawił linka do własnego konkursu musisz „odkllikać”. Członkowie pilnują siebie nawzajem i weryfikują czy ktoś im odklikał. W dobrym zwyczaju jest napisanie w komentarzu z prośbą o zwrotne  kliknięcie ilości głosów, jakie ma dzięki nam dana osoba. Wie ona wtedy, że gramy fair, bo rzeczywiście kliknęliśmy i może nam odkllikać. Złamanie zasady wzajemności skutkuje publicznym linczem i najniższych lotów hejtingiem, jaki zna internet.
Grupy zbieraczy są na tyle liczne, że jeżeli ktoś z jej członków startuje w konkursie inni nie mają szans. Czasem kilka osób z danego stada startuje w tym samym konkursie. Bynajmniej nie wywołuje to żadnych scysji miedzy nimi.  Członkowie takich grup na ogół żyją ze sobą w zgodzie. 

Jeżeli chcecie się przekonać o wielkości tego procederu zapraszam do wpisania w okienku wyszukiwania na facebooku słów: konkurs, głosy, itp. 
Zdziwienie? Tak, te kilkadziesiąt grup po kilkuset członków to właśnie zbieracze. Jeżeli nie zniechęciło to was do startowania w konkursach na głosy, to pozostaje wam tylko dołączyć do tych grup.
Na pocieszenie dodam, że w regulaminach pojawiają się coraz częściej wzmianki o wykluczaniu z udziału osób, które zbierają głosy w sposób wskazany powyżej. Można to oczywiście obchodzić np. wymieniając się głosami w wiadomościach prywatnych, stąd praktyka dodawania do znajomych innych zbieraczy.



Jak wspominałam we wpisie Po pierwsze: Nie oszukuj!, mi też zdarzyło się zgrzeszyć i wystartować w konkursie na głosy.  Dlatego jedno lub kilkurazowe prośby swoich znajomych spełniam nawet bez niechęci. Przy zbyt dużej ilości ignoruje.

Jest jeszcze jedna metoda na wygranie konkursu na głosy

środa, 23 stycznia 2013

Spiski! Wszędzie spiski!

Powoli zaczynałam dostrzegać ogrom organizowanych konkursów wokół siebie, jednak jeszcze nie wstąpiłam na mroczną ścieżkę ich obsesyjnego poszukiwacza, kiedy mąż podrzucił mi namiary na kolejny. Często podsyła mi informacje o różnych akcjach z nagrodami, przez co czasem nazywam go moim konkursowym alfonsem :D 

Tym razem można było zdobyć pakiet zabiegów spa w hotelu położonym w jednej z nadmorskich miejscowości. Żeby wziąć udział wystarczyło opisać dlaczego lubi się wypoczywać nad morzem. Mąż trafił na konkurs, gdy wyświetliła mu się aktywność naszej koleżanki na FB, która brała w nim udział. Jest to częsta forma rozprzestrzeniania się informacji o konkursie. Jeżeli akcja jest prowadzona za pomocą specjalnych aplikacji program prosi o pozwolenie na udostępnianie informacji o wzięciu udziału w konkursie.
Przysiadłam nad klawiaturą i stworzyłam lekką rymowankę o tym jak źle mi w pracy i potrzebie wypoczynku na plaży.  Z kolei moją aktywność zauważyła inna koleżanka i też dołączyła do konkursu. 

Akcja została przeprowadzona na tablicy organizatora, gdzie ogłoszono konkurs i w formie komentarzy można było zamieszczać swoje odpowiedzi. Ponieważ czas przewidziany na ich działanie był krótki, zgłoszeń było tylko kilkanaście. Wyniki ogłoszono już następnego dnia. Zajęłam pierwsze miejsce, za mną na podium znalazły się obie moje znajome. Długo miałam wyrzuty sumienia, że wyprzedziłam koleżankę, która jako pierwsza wystartowało, bo jej to miejsce było szczególnie bliskie. Dopiero co wróciła z „tygodnia miodowego”, który tam spędziła i bardzo zachwalała hotel. Sumienie ucichło całkowicie po tym jak jakiś czas później, w innym konkursie na tym fanpege’u wygrała pakiet pobytowy dla dwóch osób i mogła zrobić powtórkę z podróży poślubnej.

Znajoma, która wzięła udział w konkursie po mnie tak ucieszyła się z naszej wspólnej wygranej, że podzieliła się w komentarzach pod wynikami radością, że wygrały trzy koleżanki. Wpis okazał się bardzo niefortunny i rozpętał burzę. Pojawiły się zarzuty dotyczące uczciwości organizatorów. Szczególnie dwie osoby zajadle atakowały zarówno nas jak i hotel. Najprawdopodobniej była to jednak ta sama postać, która korzystała z fałszywego konta. Posiadanie wielu profili jest częstą praktyką wśród „wyjadaczy konkursowych”.  Ku mojemu zaskoczeniu  znaleźli się też obrońcy niebędący w żaden sposób związani z żadną nas i zdjęli z nas ciężar użerania się z twórcami teorii spiskowej. Oczywiście nasi osobiści znajomi, którym spodobały się odpowiedzi też stanęli w naszej obronie. Jak to bywa w przypadku pieniaczy, to tylko zaogniło ich zarzuty. Dowiedziałam się mianowicie, że jesteśmy spokrewnione z organizatorami, pracujemy tam i pewnie nawet nie istniejemy (wszystko jednocześnie).  Organizator łagodził spory, starając się odpierać również zarzuty przeciw sobie. Jednak dyskusja z tą osobą przypomniała mi staropolskie przysłowie: „Mówić jak do słupa, a słup jak d**a”. Całe szczęście w końcu jej się znudziło i mogłyśmy cieszyć się z nagród.

Podsumowanie:

piątek, 18 stycznia 2013

Kreatywnym być

Kolejny konkurs, w którym brałam udział, niejako pośrednio, został zorganizowany z okazji „Dnia bez stanika”. Mąż podesłał mi informacje o nim, namawiając do wzięcia udziału. Zadanie było proste: należało przedstawić swój projekt związany z tym dniem, przy czym forma realizacji była dowolna. Usiadłam i w niecałe 15 minut przesłałam mu tekst pod wdzięcznym tytułem „Oda do zniewolonych cycuszków”. Ponieważ był on pisany z męskiego punktu widzenia zasugerowałam, żeby on go wstawił.
Tekst miał formę wiersza o wzniosłym stylu, przy zachowaniu dość frywolnych treści. Podmiot liryczny rozwodził się w nim nad tragicznym losem piersi uwięzionych w „pancerzu”, domagając się ich uwolnienia z okazji „Dnia bez stanika”. Przekazanie tekstu mężowi nie miało z punktu widzenia organizatora żadnego znaczenia, a jego wydźwięk był znacznie bardziej zabawny, gdy jako autor jawił się mężczyzna.
Konkurs był zorganizowany najprawdopodobniej ad hoc, więc czas na wysłanie odpowiedzi był niewielki, w tym wypadku ok. 3 godzin. W takich błyskawicznych konkursach czas, jaki pozostawia się uczestnikom zawsze jest nieznaczny. Nie są one ujmowane w jakieś formalne ramy. Po prostu organizator rzuca hasło, że robi konkurs związany z jakimś tematem i czeka na odpowiedzi do określonej godziny, po czym nagrodzą jedną lub więcej wypowiedzi jakimś drobnym upominkiem. Tym razem też wyniki były dość szybko, jeszcze tego samego dnia. Nagrody, w postaci zestawu zabawnych gadżetów, zgarnęły dwie osoby w tym mój luby. Druga nagrodzoną osobą był pan, który przesłał uroczy obrazek nagich piersi, wykonany najprawdopodobniej w paint. Największym atutem tego rysunku była właśnie jego prosta kreacja, która powalała na kolana. (Ilustracja dołączona do tego wpisu to nie jest jego twórczość, a moje bazgroły, które nieudolnie, próbują naśladować styl mistrza ;))

środa, 16 stycznia 2013

Po pierwsze: nie oszukuj!

Jako wielka fanka facebooka spędzam sporo czasu przeglądając posty publikowane przez strony, które „lubię” oraz śledząc działania różnych podmiotów na tym polu. Nie traktuje jednak fb jako portalu towarzyskiego, a informacyjny. Jestem mianowicie fanką stron znacznej ilości serwisów informacyjnych, marek, produktów, które kupuje, odwiedzanych sklepów, czy stron związanych z zainteresowaniami. Codzienny przegląd tego co się dzieje na mojej tablicy jest uzupełnieniem powszedniej prasówki i dostarcza mi wielu danych na tematy, które mnie interesują.

Zdaję sobie sprawę, że informacje publikowane przez wszystkie obserwowane przeze mnie fanpage są mi udostępniane w sposób wybiórczy, ale ilość otrzymywanych informacji i tak jest znacznie większą niż gdybym miała sama ich poszukiwać.
Wśród ogromnego zbioru stron, których treści śledzę, sporą część zajmują sklepy i produkty. Właśnie na fanpage'u jednego z ulubionych sklepów trafiłam na konkurs, który zapoczątkował moje zainteresowanie tematem. Nie znaczy to, że był to pierwszy, w którym brałam udział, czy pierwszy, w którym wygrałam, ale ten po porostu zapoczątkował moje nowe hobby. Wcześniej zdarzało mi się czasem wysłać jakiś e-mail żeby wygrać bilety do kina czy teatru albo krem, zwykle z marnym skutkiem, bo zawsze był ktoś szybszy.
Ten konkurs był typowym konkursem „na lajki”, tzn. że wygrywała osoba, która zbierze najwięcej głosów wyrażanych w postaci kliknięcia „lubię to” przy wypowiedzi uczestnika. Obecnie nie biorę udziału w takich konkursach, bo ich organizowanie i przebieg to wielka pomyłka, która kończy się wygraną jednej z osób ze sporej grupy, która zajmuje się tylko nabijaniem sobie nawzajem głosów. Czasem określam te osoby mianem „mafii konkursowej”.

Wracając do opisu przełomowego dla mnie konkursu, warto wyjaśnić dlaczego przykuł moją uwagę skoro zwykle omijałam tego typu zabawy szerokim łukiem. W tym wypadku chodziło o nagrodę i nie był to wcale żaden drogi gadżet elektroniczny, tylko walizka z żetonami do pokera. Sama w pokera raczej słabo sobie radzę, ale mąż lubi pograć, więc postanowiłam wygrać walizkę dla niego. Konkurs polegał na napisaniu do czego można by użyć żetonów poza grą w pokera. Z dzisiejszej perspektywy stwierdzam, że moja wypowiedź nie była najgorsza, ale nie należała też do najbardziej kreatywnych. Jednak treść wypowiedzi nie miała w tym wypadku znaczenia, bo jak to bywa w konkursach gdzie głosują użytkownicy facebooka (czy po prostu internauci) liczy się ilość znajomych i ich podatność na żebranie o głosy.
Początkowo prosiłam o głosy w prywatnych wiadomościach znajomych, którzy od czasu do czasu też lubią zagrać w pokera. Oczywiście okazało się to niewystarczające i po długich wahaniach zorganizowałam wydarzenie na facebooku i zaczęłam zapraszać resztę znajomych, którzy moim zdaniem mogliby zagłosować. Wahanie wynikało stąd, że nie przepadam za takimi akcjami i większość z nich mnie irytuje, chociaż i tak oddaje swój głos na znajomych. Za organizacją wydarzenia przemówił fakt, że do tej pory nie nękałam znajomych żebraniem, więc liczyłam, że ich to nie zirytuje. Część osób natychmiast zagłosowała, ale większość olała sprawę.
W tym momencie moją walką o pokerową walizkę zainteresował się mąż, który z zawodu jest programistą.

wtorek, 15 stycznia 2013

Prolog



Obecnie blogowanie wchodzi na zupełnie nowy poziom. Blogi stały się tak popularne, że ich prowadzenie jest już nie tyle modne, co tak powszechne, że zaczyna być powodem do wstydu. Przypomnijcie sobie czasy podstawówki, gdy wszystkie dzieci chciały mieć tę super, hiper modną zabawkę, aż stała się ona tak popularna, że miały ją już wszystkie dzieci. W końcu zaczęła się nudzić i zabawa nią stała się raczej powodem do kpin niż zazdrości, czy poczucia przynależności. To właśnie dzieje się z blogami.

Ponieważ zawsze byłam trochę do tyłu i dostawałam te modne zabawki jako ostatnia lub prawie ostatnia bloga też zakładam jak ich posiadanie wchodzi na poziom żenady. W tym miejscu przydałoby się małe wyjaśnienie po co w ogóle mi takowy i co mam zamiar na nim zamieszczać. O to ono:

Po pierwsze „primo” bo tak!

Po drugie „primo” mam zamiar raczyć wszystkich moich trzech czytelników (męża i dwie koleżanki) informacjami ze świata internetowych konkursów. Przy czym moją intencją nie jest stworzenie kolejnego miejsca gdzie nałogowi gracze będą mogli znaleźć linki do aktualnych konkursów. Mam zamiar zamieszczać tu posty opisujące konkursy, które się odbyły, ich ocenę, formę, przebieg oraz opisy zaistniałych kryzysów.

Notki będą publikowane z punktu widzenia aktywnego uczestnika takich konkursów, jednak nie będą dotyczyć tylko tych akcji, w których sama brałam udział. Do tej pory dostępne publikacje na ten temat przedstawiają spojrzenie organizatorów na problemy związane organizacją konkursów, czas na nowy punkt widzenia.

x.o.x.o.
KG