wtorek, 16 kwietnia 2013

Po co komu regulamin?


Trochę mnie nie tu nie było, tzn. byłam, ale nie pisałam. Bynajmniej nie z lenistwa, porostu zbierałam materiały na kolejne wpisy, a właściwie to grałam w konkursach. Niestety z miernym skutkiem. Bywa...

Dziś będę hejtować nieprzestrzeganie regulaminów przez organizatorów konkursu. Regulamin to takie zasady, które ustanawia osoba organizująca konkurs, żeby mieć czym przeganiać przegranych po ogłoszeniu wyników. Z założenia dokument ten reguluje kto, komu, co i za co ma dać. Są to podstawowe elementy każdego regulaminu. Dobrze, żeby w takim dokumencie znalazły się też inne kwestie. W przypadku konkursów na glosy (na lajki), żeby zniechęcić zbieraczy można zawrzeć postanowienia o wykluczaniu osób nagabujących do głosowania. Przy konkursie na kreatywność warto w przybliżeniu określić kryteria jakimi będzie kierować się jury.

[Dygresja: teoretycznie konkursy na głosy to też konkursy na kreatywność, ale nie oszukujmy się. W praktyce mają tyle wspólnego z kreatywnością co łączenie kropek w zgadywankach dla dzieci, dlatego z pełną premedytacją mianem konkursów „na kreatywność” określam TYLKO te gdzie decyduje jury.]

Jak szczegółowy powinien być regulamin? Odpowiedź na to pytanie nasuwa się sama: bardzo szczegółowy. I jest to błędna odpowiedź, ale też poprawna (witamy w kobiecym umyśle).
Dokładność i szczegółowość jest wskazana przy kwestiach czysto formalnych. Przy określaniu czym jury będzie się kierować wybierając zwycięzcę lepiej zostawić, jak najwięcej luzu, stosując ogólniki w stylu: kreatywność, oryginalność czy związanie z tematem konkursu. Chociaż przegrani i ich poplecznicy nawet z takich ogólników potrafią wyciągnąć powody do przychrzanienia się do nagrodzonej pracy.
O ile nieprzestrzeganie regulaminu przez konkursowiczów jest wybaczalne to organizator musi się go trzymać, jak tonący brzytwy Ockhama (wygooglujcie co to, to będę mogła w opisie bloga dodać, że ma walor edukacyjny).

 A teraz podziwiajcie gościnne występy fana w rebusie (dzięki  Człowieku Esio :*):

piątek, 29 marca 2013

Nagrody: Czyli dlaczego nie należy rozdawać bonów do KCF wegetarianom

Konkurs nie powinien być akcją zorganizowaną w oderwaniu od marki, którą (przynajmniej w założeniu) ma promować. Niestety często organizatorzy zbierają przypadkowe elementy tworząc konkurs w żaden sposób niezwiązany z marką. Dzisiejsza pogadanka (a właściwie pisanka, pozostając w klimacie wielkanocnym) będzie oscylować wokół konkursu zorganizowanego przez jedną z największych sieci sklepów meblowych. 

Wiadomo, że jeżeli nie sprzedaje się żyletek, czy innych gadżetów dla dorosłych, to ostrej jatki na firmowej stronie na facebooku nie znajdziemy (chyba że kryzys się trafi).  Fanpage jest przecież miejscem gdzie ma być miło i przyjemnie, aż do porzygania. Prawda?
Niby tak, ale ja tam wymiotować nie lubię, nie wiem jak wy, więc przesłodzone stroneczki trochę mnie drażnią. Są fanpage, które ze swej istoty nie mogą być słodkie. Nikogo nie trzeba przekonywać, że na stronie gdzie zbierają się fani jakiejś marki whisky/whiskey nie ma co lukrować, tylko trzeba od czasu do czasu wrzucić jakieś cycki, najlepiej umorusane smarem. Na stronach okupowanych przez mniej wyrafinowanych fanów to nie przejdzie. Tam, gdzie królują zwykli Kowalscy, i przede wszystkim Kowalskie, ma być miło, ale czy musi być też mdło? Nie. I można temu zapobiec wprowadzając trochę humoru np. fajnego brand hero. Wszyscy znamy i kochamy ekipę z Tesco, z Heniem na czele. To jest przykład mistrzowskiego wykorzystania potencjału bohatera marki (bleh, jak ja nie lubię spolszczania pewnych określeń, ale nie chcę się powtarzać).

wtorek, 19 marca 2013

Konkursowicz: Dziś kocha, jutro nienawidzi - czyli słów kilka o stałości uczuć

Konkursowicze kochają marki, które organizują konkursy. Swoje uczucia przelewają w czerstwe, przesłodzone wierszyki, które jak przedwczorajsza drożdżówka ze szkolnego sklepiku mogą tylko zaszkodzić. Ich miłość widać w każdym poście umieszczanym na profilu marki, w każdym komentarzu, jaki dodają zachwycając się produktami. Uczucie to przepełnia ich i profil marki na facebooku tak bardzo, że przeciętny użytkownik nie może się nadziwić, jak wielu wiernych fanów ma marka. A potem następuje ogłoszenie wyników.  Te same osoby, które przed chwilą zasypywały dane produkty, czy usługi niezliczonymi komplementami zaczynają wylewać na nich pomyje w ilości zatrważającej.

W zeszłym roku dwie znane marki połączyły siły i zorganizowały wspólnie, z wielkim rozmachem konkurs. Akcja składała się z trzech kilkutygodniowych etapów. W każdym z nich kilkanaście osób wygrywało wartościowy sprzęt AGD jednej z tych marek. Warunkiem udziału w konkursie był zakup środków do czyszczenia tego sprzętu drugiego z organizatorów. Zadanie polegało na przesłaniu zdjęcia z krótkim opisem nawiązujących do hasła przewodniego. Interpretacja mogła być dowolna. Nagrody główne przyznawało jury. Dodatkowo w każdym tygodniu danego etapu rozdawano kilkanaście dorodniejszych sprzętów AGD. Otrzymywały je osoby wybrane przez jury z osób, które w danym tygodniu otrzymały najwyższą ilość głosów. Z uwagi na ilość i wartość nagród akcja cieszyła się ogromną popularnością, podobnie jak strona na facebooku stworzona specjalnie na potrzeby konkursu. Liczba zgłoszeń była ogromna, a poziom całkiem wysoki.  

poniedziałek, 11 marca 2013

Konkurs is coming!

Konkursy internetowe często przypominają drugi sezon „Gry o tron” – każdy walczy z każdym i nie wiesz komu kibicować (tzn. wiesz, że Karłowi, ale kurdupel walczy nie po tej stronie co trzeba). W konkursach walkę toczą pomiędzy sobą konkursowicze prześcigając się w sposobach wygrywania konkursów oraz konkursowicze z organizatorem, którego obwiniają o wszystko, począwszy od wyboru formy konkursu, przez sposób jego prowadzenia, po złą pogodę za oknem. Jeżeli organizator zdecyduje się na konkurs na głosu podniesie się wrzawa, że takie konkursy są bez sensu, bo i tak wygra ktoś ze zbieraczy. Z kolei konkursy, w których decyzję podejmuje jury skutkują krytyką wyboru zwycięzców i podawaniem pod wątpliwość uczciwości jego członków. Sytuacja wydaje się więc bez wyjścia. A jednak! W konkursie organizowanym przez podmiot związany z ubezpieczeniem udało się zadowolić prawie wszystkich malkontentów.


Był czas wakacji i konkurs bardzo dobrze wpisywał się w ten okres. Dotyczył podróży, a zadaniem polegało na kreatywnym przedstawieniu sposobu na pakowanie w formie zdjęcia i tekstu. Akcja ta wyróżniała się jednak tym, że połowa nagród była przydzielana przez jury, a połowa przez użytkowników facebooka. Ponieważ nagrody było sporo to i budżet na nie musiał być większy niż w przeciętnej akcji. Warto w tym miejscu podkreślić, że najczęściej największym wydatkiem przy organizacji konkursu nie są nagrody, a porządna aplikacja do jego przeprowadzenia. Swoją drogą powstała ostatnio ciekawa akcja na fb pod nazwą „Za biedni na konkurs?”. Ogólnie ją popieram, ale nie w 100%. Przy konkursach błyskawicznych nie byłabym taka surowa dla organizatorów, którzy nie korzystają z aplikacji.

Wracając do omawianej akcji, po wyborze formy konkursu (głosy + wybór jury) widać, że za konkursem stały osoby mające doświadczenie w tej dziedzinie, które na pewno przeżyły już swoje z konkursowiczami. Cała akcja była bardzo dobrze przeprowadzona. Przez cały czas organizator podsycał zainteresowanie i zachęcał do udziału, a w między czasie na tablicy pojawiały się porady dotyczące podróży i wakacji, w tym oczywiście wykupu stosownych ubezpieczeń.

czwartek, 28 lutego 2013

Typy konkursów cz. 5: Kreatywnie kreatywne



Czas na opis moich ulubionych konkursów tzw. „kreatywnych”, chociaż właściwie same te konkursy rzadko bywają kreatywne. Przymiotnik „kreatywny” w tych akcjach odnosi się raczej do  kryterium decydującego o przyznaniu nagrody. Konkursy promujące tę cechę polegają na wykonaniu zadania, najczęściej napisaniu tekstu, a ocenie podlega jego oryginalność. Oprócz tekstu organizator może zażyczyć sobie zdjęć, nagrań, obrazków czy innych magicznych sztuczek, wybór jest ograniczony tylko jego kreatywnością ;) 

W zależności od formy konkursu zgłoszenia można przesyłać przez specjalnie stworzoną aplikację, e-mail lub umieszczać w komentarzach (ta ostatnia możliwość pojawia się najczęściej przy tzw. konkursach błyskawicznych).

Wybierając tekst jako formę wykonania zadania konkursowego organizator powinien określić limit znaków z jakich może składać się wypowiedź, inaczej zaleje go lawina maszynopisów o wątpliwej jakości. Wielu uczestników konkursów ma ograniczany pokład pomysłów i decyduje się na rymowane formy wypowiedzi uważając je za coś nad wyraz nowatorskiego. Jak pisałam w poście Kreatywnym być organizatory, pisząc kolokwialnie, rzygają wierszykami. Mdłości jury zwiększa fakt, że wszystkie te rymowanki są mocno doprawione przesłodzonymi pochwałami marki organizującej konkurs. A jak to bywa ze słodyczami: co za dużo, to niezdrowo.

Kolejną pseudo kreatywną formą wypowiedzi jest pisanie tekstu tak, aby pierwsze lub ostatnie litery zdań (wersów) układały się w nazwę marki. Niektórzy konkursowicze wypracowali już swoje sposoby na wygrywanie konkursów. Jednym z takim trików jest umieszczanie w polu odpowiedzi zamiast teksty linku do materiału w innej formie np. filmiku lub zdjęcia. Stałym bywalcem takich konkursów była pani, która wygrywała konkursy filmikami, w których jej wypowiedź była przedstawiana na kartonach, które po kolei zmieniała przed kamerą. Inny konkursowicz, z zawodu grafik, wygrywał wrzucając linki do swoich kreacji tworzonych we fleshu. Organizatorzy często nabierają się na sztuczki w postaci linków uważając, że jest to wyjście poza ramy i wykazanie się najwyższą kreatywnością. Nagrodzenie takich osób zawsze wywołuje burzę osób, które grzecznie napisały tekst, jak wymagał tego zamysł konkursu. Następuje wojna, w której organizator próbuje przekonać, że nie zabraniał wrzucania linków i broni „nowatorskiego” podejścia zwycięzców. Inni uczestnicy uczynnie podsyłają mu linki do konkursów, w których te same osoby wygrały, w ten sam sposób i organizatorowi robi się głupio.

środa, 20 lutego 2013

Typy konkursów cz. 4: Zagrajmy!

Szykuje się kolejny długi wpis, tym razem będzie dotyczył konkursów organizowanych przy użyciu gier. Na osłodę dorzuciłam do niego komiks :D

Tak jak w świecie zwykłych gier komputerowych i tu można spotkać pełen przekrój, jednak kilka ich rodzajów jest najczęściej wybieranych przez organizatorów. Do wszystkich używa się specjalnych aplikacji tworzonych przez profesjonalne firmy (tak przynajmniej powinno być).

Organizatorzy często sięgają po gry typu memo, czyli odsłanianie par kart. Sposób punktowania w tych grach nie jest jednolity. O wygranej może decydować czas okrycia wszystkich par lub ilość ruchów. Czasem wprowadza się punktację zależną od tych dwóch czynników tzn. punkty są przyznawana za czas, i za liczbę ruchów (im mniej ruchów tym lepiej). W przypadku gier memo jest szczególnie ważne, aby aplikacja śmigała jak pewien struś ścigany przez kojota pięrdołę*. Co prawda i tak znajdą się malkontenci, którzy będą narzekać, że gra muli, a szansę na wygraną mają tylko ludzie ze sprzętem made by N.A.S.A. Niedopuszczalne jest jednakże, aby gra muliła na sprzęcie jaki przeciętnie posiadamy w domach. Zdarzyło mi się grać w memo, w której karty pokazywały mi się po ok. 20 sekundach od włączenia gry, i nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie to, że cenne sekundy upływały.

Mimo wszystko gry memo są całkiem przyjemną formą konkursów, zarówno dla uczestników, jak i dla organizatora. Cały fun znika, gdy pojawią się oszuści, a ci zjawią się na pewno. „Hakjer” zrobi swoje czary mary i coś tam podmieni w zaklęciu chroniącym aplikację, albo wykorzysta istniejące dziury, i bach jest na pierwszym miejscu! Twórcy aplikacji liczą się z tym i starają przygotowywać na wszystkie ingerencje, albo tworzą mechanizmy do ich wykrywania, ale jak w przypadku każdego programy jest to walka ze stugłową meduzą. Szerzej temat oszustów omówię poniżej, bo jak przy każdej grze będę chlapać na nich jadem to nigdy nie skończę tego posta. Odnośnie memo chciałabym jeszcze dodać, że w tego typu aplikacjach warto dobrze przemyśleć wybór par obrazków jakie mają się pokazywać uczestnikom. Nie powinny to być przypadkowe zdjęcia czy rysunki. Lepiej znaleźć coś, co jednoznacznie skojarzy się z marką: produkty, logo, czy brand heroes (czym są te ostatnie czytaj tutaj).

Na wybór grafiki należy też zwrócić szczególną uwagę w przypadku puzzli i wszelkich innych układanek. W tego typu grach wygrana też zależy od czasu wykonania zadania i liczby ruchów w jakich udało się to osiągnąć. Przy czym puzzle i układanki z przesuwanymi elementami dają jeszcze większe pole do wykorzystania przy eksponowaniu grafiki, gdyż w tym wypadku obrazek jest znacznie większy. Dobrym pomysłem byłoby stworzenie takiej układanki, w której rozwiązaniem byłby kupon zniżkowy. Byłaby to gra, w której każdy by wygrywał, łącznie z organizatorem.

Kolejny typ gier to takie, w których trzeba zdobyć jak najwięcej punktów w określonym czasie. Powyższy opis jest bardzo mało precyzyjny, co wynika z tego, że w tym miejscu chciałabym przedstawić kilka podobnych gier. Mogą one składać się z jednego dłuższego etapu albo kilku krótszym, w trakcie których należy poprzez wykonywanie określonych czynności zdobywać punkty. Czynności te mogą polegać na łapaniu lecących obiektów, ich niszczeniu (poprzez ciecie uderzanie, strzelanie, czy co tam przyniesie wyobraźnia autora). Wraz z upływem czasu zwiększa się szybkości spadania/pojawiania się obiektów, a tym samym ich ilość. Rozgrywka może się kończyć z upływem wyznaczonego czasu albo z chwilą utraty wszystkich żyć/szans. Te z kolei traci się np. poprzez niezłapanie któregoś z obiektów albo schwytanie jakiegoś, który powinno się omijać.

czwartek, 14 lutego 2013

(Nie)Walentynkowy post

Miałam nie pisać żadnych walentynkowych postów, ale już na facebooku się złamałam, więc co mi szkodzi i tu?
Oczywiście z okazji dnia zakochanych cała moja tablica ocieka serduszkami, kwiatkami itd. I tak powinno być: w Walentynki każdy fanpage wrzuca serduszka, w Tłusty Czwartek pączki, a w Wielkanoc jajka i zajączki.
Wszystko byłoby OK, gdyby nie jakość tego czym raczą nas strony marek. Ja rozumiem, że nie mogę wymagać dobrych zdjęć i grafiki od sklepu ze śrubkami pana Henia spod Pszczyny, ale od ogólnopolskiej sieci sklepów chyba tak? 
Jak ktoś ma wrzucać rysunek, który wygląda gorzej niż moja twórczość w paincie to lepiej niech sobie daruje, bo nie widzę sensu umieszczania serduszek, w których piksele biją po oczach.

Nie zawiódł mnie dziś chyba tylko wujek Google, który w subtelny sposób przypomina, że RUDY nawet dziś nie wyrwie;)

A poniżej przestroga czego nie wrzucać, czyli mój walentynkowy REBUS: