Konkurs nie powinien być akcją
zorganizowaną w oderwaniu od marki, którą (przynajmniej w założeniu) ma
promować. Niestety często organizatorzy zbierają przypadkowe elementy tworząc konkurs w żaden sposób niezwiązany z marką. Dzisiejsza pogadanka (a właściwie
pisanka, pozostając w klimacie wielkanocnym) będzie oscylować wokół konkursu
zorganizowanego przez jedną z największych sieci sklepów meblowych.
Wiadomo, że
jeżeli nie sprzedaje się żyletek, czy innych gadżetów dla dorosłych, to ostrej
jatki na firmowej stronie na facebooku nie znajdziemy (chyba że kryzys się trafi). Fanpage jest przecież miejscem gdzie ma być
miło i przyjemnie, aż do porzygania. Prawda?
Niby tak, ale ja tam wymiotować
nie lubię, nie wiem jak wy, więc przesłodzone stroneczki trochę mnie drażnią. Są
fanpage, które ze swej istoty nie mogą być słodkie. Nikogo nie trzeba
przekonywać, że na stronie gdzie zbierają się fani jakiejś marki whisky/whiskey
nie ma co lukrować, tylko trzeba od czasu do czasu wrzucić jakieś cycki,
najlepiej umorusane smarem. Na stronach okupowanych przez mniej wyrafinowanych
fanów to nie przejdzie. Tam, gdzie królują zwykli Kowalscy, i przede wszystkim
Kowalskie, ma być miło, ale czy musi być też mdło? Nie. I można temu zapobiec wprowadzając
trochę humoru np. fajnego brand hero. Wszyscy znamy i kochamy ekipę z Tesco, z
Heniem na czele. To jest przykład mistrzowskiego wykorzystania potencjału
bohatera marki (bleh, jak ja nie lubię spolszczania pewnych określeń, ale nie
chcę się powtarzać).