Konkurs nie powinien być akcją
zorganizowaną w oderwaniu od marki, którą (przynajmniej w założeniu) ma
promować. Niestety często organizatorzy zbierają przypadkowe elementy tworząc konkurs w żaden sposób niezwiązany z marką. Dzisiejsza pogadanka (a właściwie
pisanka, pozostając w klimacie wielkanocnym) będzie oscylować wokół konkursu
zorganizowanego przez jedną z największych sieci sklepów meblowych.
Wiadomo, że
jeżeli nie sprzedaje się żyletek, czy innych gadżetów dla dorosłych, to ostrej
jatki na firmowej stronie na facebooku nie znajdziemy (chyba że kryzys się trafi). Fanpage jest przecież miejscem gdzie ma być
miło i przyjemnie, aż do porzygania. Prawda?
Niby tak, ale ja tam wymiotować
nie lubię, nie wiem jak wy, więc przesłodzone stroneczki trochę mnie drażnią. Są
fanpage, które ze swej istoty nie mogą być słodkie. Nikogo nie trzeba
przekonywać, że na stronie gdzie zbierają się fani jakiejś marki whisky/whiskey
nie ma co lukrować, tylko trzeba od czasu do czasu wrzucić jakieś cycki,
najlepiej umorusane smarem. Na stronach okupowanych przez mniej wyrafinowanych
fanów to nie przejdzie. Tam, gdzie królują zwykli Kowalscy, i przede wszystkim
Kowalskie, ma być miło, ale czy musi być też mdło? Nie. I można temu zapobiec wprowadzając
trochę humoru np. fajnego brand hero. Wszyscy znamy i kochamy ekipę z Tesco, z
Heniem na czele. To jest przykład mistrzowskiego wykorzystania potencjału
bohatera marki (bleh, jak ja nie lubię spolszczania pewnych określeń, ale nie
chcę się powtarzać).
Sklep meblowy, który
zorganizował konkurs będący dziś na tapecie ma bardzo spójnie prowadzony
profil z rozbudowaną całą rodziną brand hero, w której skład wchodzą trzy
pokolenia – po dwie sztuki z każdego i kot. Rodzinka owa jest bardzo aktywna na
fanpage’u marki, i to za ich pośrednictwem jest prowadzona cała komunikacja z
fanami. Niestety tworząc swoich heroes sklep zaszalał z ilością i kompletnie
zapomniał o jakości. W efekcie wszyscy są nudni, a niektórzy nudniejsi. Wizualnie też nogi nie urywają.
Po tej przyjemnej charakterystyce łatwo można sobie
wyobrazić, jak emocjonujące są konkursy z udziałem tych postaci. W omawianej zabawie
bohaterów wykorzystano do konkursu na kreatywność, polegającego na stworzeniu
komiksów, a dokładnie na dodaniu chmurek do gotowych obrazków. Zorganizowano pięć dwudniowych
edycji. W każdej przyznawano nagrodę główną i 5 wyróżnień. O ile forma
konkursu była ciekawa, prace, które wygrywały były zabawne i na poziomie, to
nagrody wzięli z kosmosu i absolutnie nie chodzi tu o wartość. Pierwsze
miejsce było nagradzane bonem zakupowym o wartości chyba 50 zł, byłaby to jak najbardziej
adekwatna nagroda, gdy bon był do tego sklepu meblowego. To na co był ten bon,
pytacie? Ano na zakupy w sieci popularnych księgarni. No, WTF itp.? Po kiego grzyba
rozdawać bony do innego sklepu, jeżeli można do własnego? Szkoda, że jeszcze
nie dawali bonów do konkurencji. Rozumiem, że bon na 50 zł w księgarni można lepiej
wykorzystać niż bon o tej wartości w sklepie meblowym, bo nawet na półeczkę nie
wystarcz. Mają jednak w asortymencie jakieś wazoniki albo inne dekoracje i na pewno
coś by się wybrało.
Wyróżnienia też niezłe wymyślili:
bilety do kina (oczywiście sieciówki, bo inaczej nie ma co rozdawać biletów,
chyba, że w konkursie lokalnym). Moim zdaniem nagroda nietrafiona z dwóch powodów.
Po pierwsze dawali jedną sztukę, co jest niefajne, bo do kina zwykle
chodzi się z kimś. Mając jeden bilet człowiek wie, że musi dokupić kolejny i czuje
się oszukany prawie jawnie, a nie jak to powinno być w marketingu - po cichu.
Po drugie nagrody wyróżnienia to jest świetne miejsce, w którym można „podarować”
zniżkę. Oczywiście gdyby dali 5-10% zniżki osobom wyróżnionym musieliby też
podwyższyć wartość nagrody pierwszego stopnia, bo kilkuprocentowa zniżka w
sklepie meblowym jest warta dużo więcej niż 50 zł.
Podsumowanie:
Jak niejednokrotnie podkreślałam
konkursów nie organizuje się dla samego faktu organizowania konkursów. Powinny
one stanowić jedynie pośrednie lub bezpośrednie narzędzie do pozyskania
klienta. Jednym z trybików działania tego narzędzia są nagrody. Jak słusznie zauważył
Artur Roguski we wpisie dla NowyMarketing.pl wartościowe nagrody ściągają zawodowych
konkursowiczów, a ci to kłopoty. Powinny one więc być tak wybrane, aby przyciągały
przede wszystkim potencjalnych klientów. W omówionym przypadku gdzieś się zagubiła ta
zasada.
Na plus należy na pewno zaliczyć formę
konkursu (kreatywna kreatywność) i wybór nagrodzonych prac. Dobre było też wykorzystanie
brand heroes. Nudnych, bo nudnych, ale jednak sama koncepcja była słuszna. Tych
nagród, jednak nie mogę przeboleć. Zastanawiam się, czy gdyby ten organizator
robił konkurs dla wegetarian rozdawałby im bony do KFC? Całe szczęście przy
kolejnej akcji poszedł po rozum do głowy i rozdawał bony do własnych salonów.
x.o.x.o.
KG
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz