wtorek, 19 marca 2013

Konkursowicz: Dziś kocha, jutro nienawidzi - czyli słów kilka o stałości uczuć

Konkursowicze kochają marki, które organizują konkursy. Swoje uczucia przelewają w czerstwe, przesłodzone wierszyki, które jak przedwczorajsza drożdżówka ze szkolnego sklepiku mogą tylko zaszkodzić. Ich miłość widać w każdym poście umieszczanym na profilu marki, w każdym komentarzu, jaki dodają zachwycając się produktami. Uczucie to przepełnia ich i profil marki na facebooku tak bardzo, że przeciętny użytkownik nie może się nadziwić, jak wielu wiernych fanów ma marka. A potem następuje ogłoszenie wyników.  Te same osoby, które przed chwilą zasypywały dane produkty, czy usługi niezliczonymi komplementami zaczynają wylewać na nich pomyje w ilości zatrważającej.

W zeszłym roku dwie znane marki połączyły siły i zorganizowały wspólnie, z wielkim rozmachem konkurs. Akcja składała się z trzech kilkutygodniowych etapów. W każdym z nich kilkanaście osób wygrywało wartościowy sprzęt AGD jednej z tych marek. Warunkiem udziału w konkursie był zakup środków do czyszczenia tego sprzętu drugiego z organizatorów. Zadanie polegało na przesłaniu zdjęcia z krótkim opisem nawiązujących do hasła przewodniego. Interpretacja mogła być dowolna. Nagrody główne przyznawało jury. Dodatkowo w każdym tygodniu danego etapu rozdawano kilkanaście dorodniejszych sprzętów AGD. Otrzymywały je osoby wybrane przez jury z osób, które w danym tygodniu otrzymały najwyższą ilość głosów. Z uwagi na ilość i wartość nagród akcja cieszyła się ogromną popularnością, podobnie jak strona na facebooku stworzona specjalnie na potrzeby konkursu. Liczba zgłoszeń była ogromna, a poziom całkiem wysoki.  

Przez cały czas na profilu konkursu można było zaobserwować wzmożoną aktywność zarówno organizatora, jak i uczestników. Ci ostatni zachwycali się produktami i chwalili nawzajem swoje prace. Miód, lukier i inne słodkości mogłyby zemdlić nie jedną grupę przedszkolaków. Po zakończeniu każdego etapu rozpoczynało się nerwowe oczekiwanie. Uczestnicy dopytywali, kiedy będą wyniki, organizator prosił o cierpliwość z uwagi na ogrom przesłanych prac i ich niezwykle wysoki poziom. W międzyczasie organizator wysyłał e-maile do wygranych prosząc o przesłanie paragonu potwierdzającego zakup produktów wskazanych w regulaminie. W tym czasie na profilu konkursu osoby, które przeszły pomyślnie weryfikacje dzieliły się swoją radością. Wraz z każdą kolejną osobą obwieszczającą swoją wygraną malały nadzieje pozostałych. 

Wyniki pierwszego etapu zostały przyjęte względnie spokojnie. Prace, które nagrodzono były dobre, a niektóre nawet nadzwyczaj dobre. W drugim etapie przeciągała się weryfikacja, co zwiększyło nerwowość uczestników. Jednak i tym razem obyło się bez jatki. Wybrane zgłoszenia były dużo bardziej pomysłowe niż we wcześniej edycji. Chociaż pojawił się, częsty w fotograficznych konkursach, zarzut, że nie wyrywają zdjęcie kreatywne, a te na których są dzieci.

W trakcie trzeciego - ostatniego etapu strona na facebooku konkursu była wręcz oblegana przez osoby, które chciały zapaść w pamięć organizatorom. Trwały dyskretne agitacje prac członków konkursowych kółek wzajemnej adoracji. Kilka osób przez cały okres trwania konkursu szczególnie wyróżniało się swoimi pochwałami i przemiłą konwersacją z organizatorem i ze sobą nawzajem. Wszystko zmieniło się po ogłoszeniu ostatecznych wyników. Te same osoby, które dzień wcześniej pisały między sobą, że nie ma, co się stresować wynikami, bo jury na pewno wybierze mądrze, dostały takiej piany na ustach, że nie wiedziałam, czy doczyszczę monitor od środka. Nie można jednak nie wspomnieć, że wybór nagrodzonych prac był niezwykle zaskakujący. Wygrały zdjęcia często słabej jakości, które przy pierwszych oględzinach wydawały mi się, mówiąc kolokwialnie, „z dupy”. Kiedy jednak porównałam je z tymi docenionymi w poprzednich edycjach wybór jury przestał mnie dziwić. Po prostu te dziwaczne prace były w końcu inne niż wszystkie obrazeczki umorusanych mordeczek dzieciaczków i miliardy zdjęć ślubnych obrobionych w photoshopie przez Andżelikę lub inną Dżesikę, specjalizującą się we wrzucaniu zdjęć na portale randkowe.

Wszyscy ci domorośli artyści zebrali się razem by zniszczyć organizatora. Najaktywniej swoje niezadowolenie prezentowały oczywiście poprzedni najwięksi entuzjaści.  Ilość wiadomości pod postem ogłaszającym wyniki była przeogromna. Niestety nie mogę przytoczyć wypowiedzi, ani podać dokładnej liczby, bo post zniknął z profilu (oj, nieładnie). Oczywiście nie obyło się bez krytyki marek stojących za organizacją akcji i gróźb, że nigdy już się nie kupi żadnego z ich produktów i będzie się wszystkim odradzać wszelkie kontakty z tymi firmami. Były to raczej czcze pogróżki biorąc pod uwagę, że sprawa dotyczyła dwóch wiodących marek w swoje dziedzinie, oferujących produkty najwyższej jakości. Podejrzewam, że jak trafi się kolejny konkurs to te niewdzięczne hieny rzuca się na niego, jak student na darmową zupkę chińską dzień przed stypendium.

Podsumowanie:
Cała akcja była świetnie pomyślana i prawie idealnie przeprowadzona. Nagrody były bardzo wartościowe, ale sądzę, że gdyby było ich o połowę mniej zainteresowanie konkursem byłoby równie duże. Na plus należy ocenić dodatkowe nagrody przyznawane w trakcie każdej edycji. Jak się później okazało dobrym pomysłem było stworzenie osobnego profilu na potrzeby akcji, który został w 150% wykorzystany do komunikacji z uczestnikami i zawierał sporo porad i informacji związanych z produktami organizatorów. Niestety w tym wypadku osoba prowadząca profil przedobrzyła o te 50%. W pewnym momencie tych informacji zrobiło się za dużo i wydaje mi się, że się powtarzały. Ja rozumiem edge rank itd., ale miejcie litość dla naszych tablic!

Osobny profil zmniejszył też efekty kryzysu, jaki wybuchł po ogłoszeniu ostatnich wyników.  W tym wypadku organizator zaryzykował przyznając nagrody pracom, które niewątpliwie odbiegały od reszty. Niestety ryzyko się nie opłaciło, a szkoda. Ta sytuacja może tylko zniechęcać do nagradzania ciekawych prac i ugruntowywać kult dziecięcych i ślubnych zdjęć wśród organizatorów. Te ostatnie są może nudne za to bezpieczne.

Tak dla małego wyjaśnienia: ja nie nienawidzę dzieci, wręcz przeciwnie. Uwielbiam je, i to te w każdym wieku. Po prostu NIEZNOSZĘ osób, które nie szanują prywatności swoich maluchów i beztrosko wrzucają do Internetu ich podobizny na pastwę różnej maści zboczeńców. 

x.o.x.o.
KG

2 komentarze: